Jak (nie) działa kwarantanna. Historia czytelniczki

Historia, którą przedstawiamy poniżej jest wiarygodna i zweryfikowana. Opisane osoby znane są redakcji. 

Wszystko zaczęło się tydzień temu. Dokładnie 17 marca, we wtorek moja mama (lat 60) wróciła do Polski zza granicy. Jeszcze przed ogłoszeniem stanu zagrożenia epidemicznego poleciała ze swoim kuzynem (lat 61) na wakacje od jednego z krajów Bliskiego Wschodu.

Lądowali na lotnisku w Okęciu. Na pokładzie samolotu wszystkich pasażerów poproszono o wypełnienie kwestionariuszy, w których podać mieli m.in. dane osobowe oraz miejsce przebywania podczas kwarantanny. Do samolotu weszli mundurowi i każdemu zmierzyli temperaturę. Po wyjściu z pokładu wujek zasłabł, sprawa była na tyle poważna, że zabrano go na oddział zakaźny i zrobiono test na obecność wirusa. 

Mama z Warszawy wróciła pociągiem. Z dworca w Katowicach odebrał ją mój tata i przywiózł do domu, gdzie ma kwarantannę. Po 24 godzinach dowiedzieliśmy się, że wynik testu jest pozytywny. Wujek jest zarażony SARS CoV 2. Został na dwa tygodnie na OIOMie szpitala w Warszawie.

Dzwoniliśmy do sanepidu w Gliwicach na numer informacyjny przez ponad godzinę – zaczynaliśmy od „jesteś trzeci w kolejce”, po godzinie nas rozłączyło. Zadzwoniliśmy więc na numer alarmowy. Udało się. Zaczęło się od danych osobowych, pytań o samopoczucie, a skończyło na decyzji o 14-dniowej kwarantannie domowej. Zostaliśmy poinformowani o podstawowych zasadach higieny w domu i że ktoś przyjdzie zrobić wymaz do testu. 

Minął tydzień, nikogo nie było. Dzwoniliśmy – na badania do szpitala mamy nie wezmą – chyba, że wystąpią objawy. Mama spędziła tydzień na wakacjach z chorym wujkiem, lecieli obok siebie w samolocie. Prawdopodobieństwo, że złapała wirusy wynosi niemal 100%. Przebywamy w domu z osobą potencjalnie zarażoną/nosicielką. Boimy się o zdrowie i życie nas wszystkich. 

Jeszcze gorsze w całej sytuacji jest to, że zgodnie z przepisami kwarantanna objęła tylko mamę.  Teoretycznie ja i tata możemy być już zarażeni i roznosić wirusa, ale kwarantanna nas nie obowiązuje. Jaki sens ma taka kwarantanna, w której ktoś siedzi 14 dni w domu ale reszta domowników może zarażać kolejne osoby?! Jesteśmy na tyle rozsądni żeby tego nie robić – tata pracuje z domu a ja się nigdzie nie ruszam. 

Dlatego tak bardzo mnie denerwuje, że ludzie sobie urządzają spacerki całymi rodzinami na skwerki i place zabaw nie zdając sobie sprawy, że mogą być juz nosicielami i zarażają innych. Do sanepidu dodzwonić się w weekend nie można, nawet na numer alarmowy. Jedynymi osobami, które nam pomagają są policjanci.

Niestety, to że tak właśnie wygląda kwarantanna potwierdzają też historie innych czytelników.

https://www.facebook.com/dzisiaj.w.gliwicach/posts/3551311358243598
https://www.facebook.com/dzisiaj.w.gliwicach/posts/3551626341545433

client-image
client-image
client-image
client-image

Podobne artykuły

Ulubiony Portal Gliwiczan

102,510FaniLubię
14,736ObserwującyObserwuj
1,138ObserwującyObserwuj

Inne artykuły