Strefa Ograniczonej Dostępności zlokalizowana wzdłuż ulicy Siemińskiego od początku budziła wiele emocji, mieszkańcy jednak są zadowoleni z rozwiązania jakim jest woonerf, co na to przedsiębiorcy, korzystający z ulicy na co dzień?
Tomasz Tylutko, radny Rady Miasta Gliwice, wystosował zapytanie do zastępcy prezydenta Gliwic w sprawie przedsiębiorcy, zmagającego się z konsekwencjami wprowadzenia Strefy Ograniczonej Dostępności. Osoba ta prowadzi warsztat przy ul. Jana Siemińskiego, a nowe regulacje powodują trudności w obsłudze klientów.
Problem na papierze rozwiązany
Miasto w ramach umożliwienia funkcjonowania warsztatu udostępniło właścicielowi dwa identyfikatory. Jest jednak problem: skąd klient, przyjeżdżający pierwszy raz do warsztatu, ma już mieć identyfikator, skoro dostać go powinien od przedsiębiorcy?
– Jak wynika z relacji osoby, która zwróciła się o pomoc w tej sprawie, wydanie jej 2 identyfikatorów na okaziciela nie rozwiązuje w żaden sposób problemu, gdyż z racji specyfiki prowadzonej działalności nie sposób jest przekazać klientowi wcześniej identyfikatora przed skorzystaniem z usług warsztatu, do którego najpierw trzeba dojechać – relacjonuje radny.
Klienci płacą podwójnie, za usługę i za mandat
Sytuacja ta skutkuje mandatem od Straży Miejskiej, „prezentują absurdalny pogląd (prawdopodobnie wymuszony obowiązującymi przepisami), iż klient najpierw musi uzyskać stosowny identyfikator” wyjaśnia Tylutko.
Radny wyraził obawy dotyczące utrzymania rentowności przedsiębiorstw. Przedsiębiorcy, którzy prowadzą swoją działalność od lat przed wprowadzeniem ograniczeń, znajdują się w trudnej sytuacji ekonomicznej. Radny sugeruje konieczność poszukiwania elastycznych rozwiązań, które połączą ograniczenia ruchu z możliwością obsługi klientów.
fot. Zdjęcie poglądowe / Śląska Policja