Dokładnie siedem lat temu urwał się kontakt z 24-letnim wówczas Bruno Muschalikiem z Zabrza. Chłopak pojechał do Indii pod koniec lipca 2015 roku, 8 sierpnia ślad po nim zaginął.
W poszukiwania zaangażowała się rodzina, przyjaciele i mnóstwo przypadkowych osób. Wynajęto ekipy poszukiwawcze z Indii, Izraela i Polski, sprowadzono psa tropiącego. Niestety wciąż nie natrafiono na żaden ślad zabrzanina. Bruno Muschalik miał wrócić z Indii zaplanowanym lotem 23 sierpnia 2015 roku. Nie pojawił się jednak na lotnisku.
Ostatnią wiadomość pisze do rodziny – „jestem spakowany, niektóre ubrania zostawiam w pralni” i wychodzi na autobus. Z ustaleń rodziny, Bruno w Indiach ostatni raz był widziany 8 sierpnia 2015 roku. Później ślad po nim zaginął. Wiadomo tylko, że miał udać się do Manikaran, a później do New Delhi.
Mimo, że od zaginięcia chłopaka minęło już siedem lat, rodzina wciąż nie traci nadziei. Akcja poszukiwawcza trwała i nadal trwa, niemal od momentu, gdy Bruno przestaje się odzywać. 23 sierpnia 2015 ojciec Bruna udał się na miejsce ostatniego pobytu syna w Indiach, by przeczesywać tereny w celu odnalezienia go, rozmawiać z policją i lokalną ludnością, wywieszać plakaty i wielkie banery z wizerunkiem Bruna, a także wyznaczyć nagrodę za informacje.
Na pytanie, co mogło się stać z ówczesnym 24-latkiem, nadal nie ma odpowiedzi. Opcji jest kilka: mógł dołączyć do jednej z grup trekkingowych albo wybrać się do „samotni”. Zakłada się, że dostał urazu i nie jest w stanie się z nikim skontaktować.
Piotr, ojciec Bruna był już w Indiach 17 razy od sierpnia 2015. Na wynajęcie ekip, podróże, opłacanie przewodników i prawnika zbierane są cały czas środki. Obecnie służby specjalne wykorzystują do poszukiwań nowoczesne technologie, na które wcześniej nie wydano zgody. Nie znaleziono żadnego śladu, przedmiotu należącego do Bruna, telefonów, aparatu fotograficznego, portfela, karta kredytowa nie była używana”.
Każdy kto chciałby pomoc w jakiś sposób ojcu Bruna , może nadal to zrobić: https://www.facebook.com/brunomuschalik91