– Ci, którzy zostają w domu, przeczytali tylko pierwszą stronę

To już czwarty odcinek cyklu o ludziach z Gliwic, którzy przekraczając granice spełniają swoje marzenia i pokazują wszystkim wkoło, że można! Tym razem historia Magdy, po usłyszeniu której uśmiech sam pojawia się na twarzy, a u nie jednego zapewne obudzi się dusza podróżnika! Osoba, którą chcemy Wam przedstawić jest przykładem na to, że marzenia się spełniają. Droga nie była łatwa, jednak jak dziś mówi nam Magda – było warto.

Magda przez wiele lat mieszkała w Gliwicach i wiodła tu życie, które przypominało codzienność niejednego z nas – praca w korporacji, dom, przyjaciele, nic nadzwyczajnego, życie typowego mieszczucha. Jedno ją wyróżniało – niesamowita ciekawość świata i uzależnienie od podróży. Magda jest mistrzynią w wyszukiwaniu okazji, dzięki temu zwiedziła niemal całą Europę i spory kawałek świata. Tak też zaczęła się jej przygoda z Malediwami – do Polski ze swoją ofertą wchodziły jedne z najlepszych linii lotniczych na świecie co nie umknęło uwadze Magdy – pół roku przed wylotem kupiła bilety za połowę ceny i odliczała czas.

Malediwy, raj na Ziemi, chyba nie ma osoby, która nie marzyłaby przynajmniej o urlopie w takim miejscu, nie wspominając już o życiu tam na stałe. W ludziach i klimacie zakochała się bez reszty. Ten wyjazd stał się też swoistym lekiem, bowiem była wtedy na tzw. życiowym zakręcie, stawała na nogi po tym, jak załamał się jej cały świat – przynajmniej tak jej się wtedy wydawało. Nie miała ochoty na ten wyjazd, chciała go nawet odwołać. Jednak za namową znajomych wyjechała i od tego momentu zmieniło się całe jej życie.

– Przez to, że w moim życiu działo się to co się działo byłam przewrażliwiona na punkcie wszystkiego i wszystkich, także wszelkich niedociągnięć w hotelu, na które pewnie większość gości nie zwracała uwagi. Z natury jestem pedantką i lubię porządek. Do szału doprowadzały mnie np. uschnięte liście roślin przy tarasie, krzywo ustawione stoliki, czy plamka na obrusie, co z uporem maniaka zgłaszałam obsłudze. Byłam przyzwyczajona do niemal nieskazitelnych, europejskich hoteli. Jak się później okazało moje zabawy w Magdę Gessler hotelarstwa wyszły wszystkim na dobre! – śmieje się dzisiaj Magda.

Kilka tygodni po powrocie do Polski odezwał się do niej właściciel hotelu, w którym mieszkała podczas wakacji. Ku zdziwieniu Magdy zaproponował jej przyjazd na Malediwy na stałe i… objęcie stanowiska managera hotelu. Jej czepianie się najdrobniejszych szczegółów uświadomiły mu, że właśnie tego oczekują europejscy goście, o których chciałby pozyskać. – Rozmowa kwalifikacyjna odbyła się w iście międzynarodowym stylu – na Skypie. Przyznam, że trochę gryzłam się z myślami, bo choć nagle pojawiła się możliwość spełnienia życiowego marzenia, to wiązało się to z zostawieniem w Polsce wszystkiego i wszystkich. Pojawiły się rozterki co z pracą, co z mieszkaniem, czy ktoś tu będzie na mnie czekał jeśli tam mi nie wyjdzie i będę musiała wracać? To było spore ryzyko, ale kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana!

Za niedługo miną 3 lata jej życia na rajskiej wyspie i jak przyznaje, w międzyczasie pojawiły się wątpliwości, czy to była dobra decyzja. Malediwy kojarzą się nam przede wszystkim z luksusem, z domkami na wodzie, z palmą zwisającą nad ciepłym, turkusowym oceanem. Ale pamiętajmy, że to także kraj, gdzie toczy się normalne, nieraz trudne życie. Kraj zamieszkuje 345 tysięcy osób żyjących na 200 wyspach. To przede wszystkim kraj w 100% muzułmański, co wiąże się absolutnym zakazem spożywania alkoholu, czy ograniczeniami w ubiorze kobiet. To ostatnie nie dotyczy to co prawda turystów, ale kiedy stajesz się członkiem lokalnej społeczności, to trzeba dostosować się do tutejszych obyczajów.

Malediwska kuchnia też nie przypadła Magdzie do gustu, pełna jest bowiem ryb i ostrych potraw, z niejadania których znana była jeszcze wśród znajomych w Polsce. 

– Mimo to odnalazłam się wśród lokalnej ludności. Cieszy mnie to, że zostałam zaakceptowana, choć nie często „biali ludzie” zamieszkują ich terytorium. Muszę jednak przyznać, że jest jedna kwestia, do której nie mogę się przyzwyczaić – Malediwscy mają czas na wszystko! Znany w Polsce „krakowski luz” to przy tym nic. Oni kompletnie nie liczą się z czasem, wszelkie czynności wykonują bardzo powoli, a kilkudniowe opóźnienie nikogo nie dziwi – mówi z lekka irytacją, ale i uśmiechem Magda. Przyznaje, że dla człowieka z Europy, gdzie trwa nieustanna gonitwa za pieniądzem, gdzie na wszystko brakuje czasu, ciężkie do zaakceptowania jest na przykład to, że spotkanie umówione na środę o godzinie 11.00 rano, odbywa się w piątek o 23.00. Trzeba pogodzić się z tym, że wszystko jest na „jutro” a jutro nie przychodzi nigdy. Nie jest to łatwe, szczególnie kiedy jest się odpowiedzialnym za organizację czyichś wakacji życia.

Guest House, którym zarządza Magda różni się od resortów, które mamy na myśli, wypowiadając słowo Malediwy. Tu nie ma domków na wodzie, nie ma luksusu, wyczesanej grabkami plaży. Jest za to codzienność, wspólne łowienie ryb i smażenie lub wędzenie ich w porcie. Są dzieci w białych mundurkach, wędrujący o 6.00 rano do szkoły. Są kobiety z zasłoniętymi włosami, które z samego rana zamiatają ulice miotełkami wykonanymi z liści palmowych. To miejsce, gdzie każda część kokosa jest do czegoś wykorzystywana, od mleczka po olej, liście i korę. – Nie jeżdżą tu samochody ani motocykle. Nie ma asfaltowych dróg, wszędzie jest piasek. Mieszkańcy mają kolorowe domy, a w ogródkach palmy, drzewa bananowca i chlebowca. Rośnie jaśmin, który pięknie pachnie wieczorami na całej wyspie. Nie ma zbyt wielu latarni, więc nocą ukazuje się pięknie gwieździste niebo. Życie płynie spokojnie i leniwie. Mieszkańcy bujają się w hamakach do późnego wieczoru, plotkując o wszystkim i o niczym – jak to zwykle na wsi bywa – cisza, spokój i totalna sielanka – dodaje Magda

Magda nie kryje satysfakcji, kiedy słyszy i czyta pozytywne opinie na temat miejsca, którym zarządza. – To miejsce pozwoliło mi całkowicie wyjść z dołka, nowej pracy oddałam się w 100%, zarządzam grupą mężczyzn, co też może wydawać się dość interesujące w kraju, gdzie kobiety traktowane są jak ludzie drugiej kategorii. Mimo to tubylcy darzą mnie szacunkiem, doceniają moją wiedzę, zaangażowanie i podejście do turystów – mówi Magda. Poza opieką nad gośćmi zajmuje się także organizacją wycieczek po okolicy, np. na nocne łowienie ryb i grillowanie ich na bezludnej wyspie, zabiera na najpiękniejsze na świecie rafy koralowe z tysiącami kolorowych ryb, żółwiami, rekinami i delfinami. Ci z gości, którym wyjątkowo doskwiera brak luksusu mogą skorzystać z wycieczki do resortu, gdzie można spędzić dzień w domku na wodzie czy przechadzać się po molo. Są to jedyne miejsca na Malediwach, gdzie dopuszczane jest spożywanie alkoholu.

Życiowe motto Magdy ? – Podróże są jak książka. Ci, którzy zostają w domu, przeczytali tylko pierwszą stronę. Nam nie pozostaje nic innego jak trzymać kciuki za gliwiczankę, która postanowiła żyć w miejscu o zobaczeniu, którego większość z nas jedynie marzy.

client-image
client-image
client-image
client-image

Podobne artykuły

Ulubiony Portal Gliwiczan

103,911FaniLubię
14,799ObserwującyObserwuj
1,138ObserwującyObserwuj

Inne artykuły