To statystyka wyłącznie z ostatnich dwóch miesięcy.
Bezbarwny, bezwonny gaz nadal stanowi śmiertelne zagrożenie dla mieszkańców. Jak zaznacza rzecznik straży pożarnej Dariusz Mrówka, tak naprawdę ryzyko istnieje przez cały rok. – Właściwie nie ma już pojęcia zwanego „sezonem grzewczym”. Kiedyś, jeszcze w czasach ubiegłej epoki faktycznie istniał dokładny terminarz okresu grzewczego, obecnie na co dzień używamy popularnych junkersów czy pieców. Dlatego mówienie o zagrożeniu tylko w okresie zimy, staje się niewystarczające.
Aby zapobiec kolejnym ofiarom czadu gliwicka straż pożarna zaangażowała się w akcję „Nie dla czadu”. Statystyki pokazują już pierwsze efekty. Choć liczba interwencji, w których wykryto czad jest dość podobna to w przypadku ofiar czadu ich liczba znacząco spadła. W 2012 roku strażacy zanotowali 80 potwierdzonych zgłoszeń, w których zostały poszkodowane 52 osoby. Już po roku trwania akcji informacyjnej na 83 zgłoszenia liczba ofiar czadu spadła do 32 przypadków. To wyraźnie pokazuje, że zdajemy sobie sprawę z zagrożenia i zwracamy uwagę na niepokojące objawy. Często gdy strażacy pojawiają się z miernikami, na miejscu już działa pogotowie ratunkowe.
Ofiarami trującego gazu padają najczęściej dzieci i osoby starsze. Niestety w drugim przypadku to często wina samych lokatorów. Aby zatrzymać ciepło w mieszkaniu zatykają kratki wentylacyjne ograniczając przepływ powietrza. To w połączeniu z junkersem pierwszy krok do tragedii. Mieszkania są wyposażone w coraz szczelniejsze okna i drzwi bez otworów wentylacyjnych. Gdy w pomieszczeniu pojawi się czad, a nie ma odpowiedniego przepływu powietrza, stężenie gazu rośnie w niebezpiecznym tempie. Pojawiają się bóle głowy, nudności, ospałość, często utrata przytomności. Jeśli pozostali domownicy nie zareagują na czas, czeka nas śmierć.
W czasie ostatnich dwóch miesięcy strażacy stwierdzili pojawienie się czadu w 22 interwencjach, co skutkowało zatruciem 9 osób.