Ostry seks, ostry język, ostra jazda. Akcja tego kryminału rozgrywa się w Gliwicach

Z dnia na dzień fortuna odwróciła się od niej: przyłapała męża na zdradzie i została zmuszona do poprowadzenia w Gliwicach sprawy groźnego śląskiego bandyty „Szarego”.

To był brawurowy debiut. Ceniona prawniczka napisała mocny kryminał z solidną dawką erotyki, którego akcja dzieje się w środowisku palestry. Prawdziwego nazwiska autorki prawdopodobnie nigdy nie poznamy. Zbyt wiele w jej książce bulwersującej prawdy o funkcjonowaniu polskiego wymiaru sprawiedliwości. Zbyt wiele autentyzmu, który nie wszystkim zainteresowanym może być w smak. „Prokurator” już w księgarniach.

Trzydziestoletnia, niezwykle atrakcyjna Kinga Błońska jest szczęśliwą kobietą. To znaczy – była. Od wielu lat dzieliła życie z tym samym mężczyzną, a zawodowo, jako błyskotliwa adwokat, odnosiła sukcesy na sali sądowej. Z dnia na dzień fortuna odwróciła się od niej: przyłapała męża na zdradzie i została zmuszona do poprowadzenia w Gliwicach sprawy groźnego śląskiego bandyty „Szarego”. Jak się okazuje, „Szary” to jej przyrodni brat, z którym od dawna nie miała, i nie chciała mieć, kontaktu. Wydarzenia ostatnich tygodni postanowiła odreagować w jednym z gliwickich klubów.

Pijana wylądowała w mieszaniu Łukasza – poznanego tej nocy mężczyzny. Takiego seksu nie miała nigdy w życiu. W najczarniejszych scenariuszach nie zakładała jednak, że Łukasza będzie widywała, i to regularnie. Okazało się, że „facet na jedną noc” jest tytułowym prokuratorem… oskarżającym jej przyrodniego brata.

„Prokurator” jest debiutem prozatorskim ukrywającej się pod pseudonimem młodej, ale już doświadczonej i cenionej adwokat. W swojej powieści autorka nie stroni od odważnych opisów scen erotycznych i mocnego języka. Siłą jej powieści, poza wciągającym wątkiem kryminalnym i doskonale prowadzoną akcją, są autentyzm i doskonała znajomość realiów. Trudno oprzeć się wrażeniu, że pierwowzorami książkowych postaci i sytuacji są autentyczni ludzie i wydarzenia. „Prokurator” to wybuchowa mieszanka ostrego współczesnego kryminału ze śmiałą erotyką, obficie doprawiona poczuciem humoru.

Dotarłam do domu o pierwszej, a bezlitosny budzik zadzwonił o siódmej. Nie mogłam zdecydować się, który kac stanowi większą dolegliwość – łupiąca głowa czy ogarniający mnie powoli moralniak. Przez chwilę zastanawiałam się, czy nie pospać dłużej, ale uświadomiłam sobie, że nie mam na to najmniejszych szans. Przede mną ciężka robocza niedziela. Starałam się nie myśleć o swoim wyskoku, wzorem Scarlett O’Hary obiecując sobie, że pomyślę o tym jutro. Po prysznicu, śniadaniu, dwóch tabletkach ibupromu poczułam się na tyle dobrze, by zadzwonić do starego kumpla.
– Barti? – zapytałam, słysząc w słuchawce zaspane „halo”…
– Kinga? – Słyszałam w jego głosie zaskoczenie, ale też ewidentną radość. – Masz wyczucie – szepnął do słuchawki.
Po kilku sekundach usłyszałam, jak oddala się do innego pomieszczenia, po czym zagadał już pewniejszym głosem.
– Co tam? Czemu dzwonisz o takiej porze w niedzielę? Prawie mi przepłoszyłaś świeżą blond antylopę…
Mimo iż doświadczenia wczorajszego dnia, a w zasadzie nocy, wpłynęły na zmianę postrzegania jego jednodniowych dziewczyn, nie mogłam się nie roześmiać.
– Cały czas taki sam – powiedziałam, udając surowy ton. – Słuchaj, jestem w Gliwicach, długa historia, masz czas na kawę?
Na szczęście miał.
Do popołudnia ślęczałam nad robotą. Koło piętnastej rzuciłam papiery w kąt i szybko się przebrałam.
Zaledwie pół godziny później zaparkowałam samochód w okolicach rynku i udałam się w stronę ogródków piwnych. Z daleka widziałam Bartiego, który rozsiadł się wygodnie na rattanowym krześle i kopcił faje. Nie widziałam jego oczu schowanych za przeciwsłonecznymi okularami. Spostrzegłam natomiast, że z litrowego słoika sączył jakiegoś drinka.

 

client-image
client-image
client-image
client-image

Podobne artykuły

Ulubiony Portal Gliwiczan

103,911FaniLubię
14,799ObserwującyObserwuj
1,138ObserwującyObserwuj

Inne artykuły