Niełatwe zadanie czekało Niebiesko-Czerwonych w ostatnią niedzielę. Mecz, z kandydatem do tytuł ligi, budził sporo emocji. Jak wyszło – wszyscy wiemy.
Do końca sezonu zostało niewiele czasu. Przed nami ostatnie dwa mecze PKO Ekstraklasy, nie ma więc co się dziwić, że emocje buzują. Szczególnie u szczytu tabeli.
Walka o wszystko
32 kolejka rozgrywek ligowych zakończyła się porażką gliwickiego klubu na własnym terenie. Zarówno Piast, jak i Lech mieli o co walczyć w tym meczu. Poznański klub z nadzieją spogląda na trofeum Mistrza Polski, my zaś łasi jesteśmy (czy może byliśmy?) na grę w europejskich pucharach, o które wyścig, od kilku kolejek, toczymy z Lechią Gdańsk.
Porażka u siebie
Mimo, że podjęliśmy równą walkę z kandydatem na Mistrza Polski, nie udało się wywalczyć punktów na Okrzei.
– Było to bardzo trudne spotkanie, a być może nawet najtrudniejsze do tej pory. Lech pokazał, że ma dużo jakości. Bardzo dobrze potrafili operować piłką. Szkoda, że w pierwszej połowie graliśmy ze zbyt dużym respektem i nie potrafiliśmy zagrozić przeciwnikowi – komentuje po meczu obrońca, Tomas Huk.
Być może szacunek, jaki okazaliśmy przeciwnikowi (z pewnością słuszny) okazał się przyczyną porażki. Przemysław Michalak (Weszło.pl) ostro skrytykował postawę gospodarzy – „Lech zaczął naprawdę imponująco. Piast przez 20 minut pełnił rolę statystów, nie istniał na boisku. Kamil Wilczek po tym okresie miał trzy kontakty z piłką”.
Czy utraciliśmy ostatecznie szanse na puchary?
Pytanie jest właściwie retoryczne, ale postarajmy się na nie odpowiedzieć. Otóż Piast, zakładając że wygra ostatnie 2 spotkania, ma jeszcze matematyczne szanse na puchary. Warunkami są: dwie porażki Lechii i odrobienie różnicy 9 bramek. Lechia gra z Pogonią i Rakowem – drugie i trzecie miejsce w tabeli, Piast z Radomiakiem (7. miejsce w tabeli) i Niecieczą (17.). Każdy może odpowiedzieć sobie sam na to pytanie.
fot. Piast Gliwice