„Sąd oczyścił mnie z zarzutów. To była polityczna zemsta, medialna nagonka”

Patryk Hodura, kiedy pod koniec 2014 roku został gliwickim radnym, miał zaledwie 21 lat, ale jego nazwisko było już na ustach niemal wszystkich…

…a to za sprawą, jak mówi, medialnej nagonki zorganizowanej przez jego ówczesnych kolegów z Platformy Obywatelskiej. Student prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego stał się wtedy, z dnia na dzień, czarnym charakterem mijającej właśnie kampanii wyborczej.

Przypomnijmy: Hodura startował w wyborach samorządowych z 4. miejsca listy PO w okręgu obejmującym osiedla: Czechowice, Kopernik, Łabędy i Wojska Polskiego. Otrzymał wtedy 627 głosów i został radnym. Kilka dni później w lokalnych, a nawet regionalnych mediach pojawiła się seria artykułów mówiących o prowadzeniu przez niego kampanii w sposób niezgodny z kodeksem wyborczym. Pisano wtedy o nielegalnie rozlepianych plakatach, zaklejaniu afiszy innych kandydatów, a nawet o złamaniu ciszy wyborczej.

Po dwóch latach od tych wydarzeń sąd oczyścił Patryka Hodurę ze wszystkich stawianych mu zarzutów. W krótkiej rozmowie radny opowiada swoją wersję wydarzeń.

Był pan kandydatem Platformy Obywatelskiej, czy kiedy pojawiły się zarzuty o nielegalne prowa- dzenie kampanii, ktoś z partii z panem rozmawiał?

-Zarzuty nie dotyczyły bezpośrednio mnie, lecz moich współpracowników. Osoba, która mi pomagała w kampanii została oskarżona o naruszenie ciszy wyborczej. Chodziło konkretnie o przyczepkę z banerem. Pojawił się zarzut, że podczas ciszy kolega jeździł tą przyczepą. Oczywiście sąd go uniewinnił. Drugi zarzut był taki, że kolega, który odpowiadał za wieszanie plakatów, robił to rzekomo w miejscach do tego nieprzeznaczonych. Jego sąd także uniewinnił. Zarzuty były zgłaszane w trakcie kampanii? Nie. Wbrew temu, co twierdził Borys Budka, nikt się ze mną w czasie wyborów nie kontaktował. Nie było żadnych telefonów. Tych zarzutów nie było nawet zaraz po wyborach. Wtedy PO zgłosiła mnie nawet do pocztu sztandarowego.

Jeśli w trakcie kampanii i bezpośrednio po niej Platforma nie miała zastrzeżeń, to co się zmieniło, kto i dlaczego nagle te zarzuty podniósł?

-No właśnie „koledzy” z Platformy. Oczywiście to wszystko były kłamstwa. Uważam, że to był atak osoby, która miała lepszą pozycję na liście, ale mimo to nie dostała się do rady. Ja się dostałem i stąd ta zemsta. To było czyste polityczne działanie. Obrzydliwe.

Został skierowany wniosek o usunięcie pana z partii…

-O tym wniosku dowiedziałem się z mediów! Byłem tym bardzo zdziwiony. Nic nie wskazywało na taki obrót spraw. Nie wiedziałem co robić, siedzę sobie w aucie i przeglądam Facebooka, a tu nagle tytuł, że radny zostanie wyrzucony z Platformy. Natychmiast zadzwoniłem do Borysa Budki, żeby zapytać czy to prawda. Nie odebrał. Dzwoniłem do moich kolegów, do członków zarządu, rozmawiałem z Dominikiem Dragonem, wszyscy twierdzili, że nie chcieli się nawet zgodzić na moje wyrzucenie, nie widzieli żadnych podstaw, tylko zostali niejako zmuszeni do skierowania wniosku do sądu koleżeńskiego.

Nie czekając na decyzję sądu, sam pan zrezygnował z członkostwa w Platformie. Ucieczka przed nieuniknionym?

-Zrezygnowałem honorowo zaraz po tym, jak złożono wniosek. Dałem wtedy oświadczenie do mediów, że czuję się absolutnie niewinny, ale mało kto się nim zainteresował. Nie chciałem już współpracować z takimi ludźmi, oni mnie oszukali. Tak jak wspomniałem, o zarzutach dowiedziałem się z internetu. Przewodniczący Budka nie zadzwonił „Będzie zarząd, przyjdź, opowiesz swoją wersję”. Nikt mnie nie poinformował, że będą rozmawiać na mój temat. W ogóle ten zarząd odbył się pod moją nieobecność. Co najśmieszniejsze w czasie zaprzysiężenia w Ratuszu koledzy mówili, żebym został, że to się wyciszy, że potrzebni są ludzie w klubie. To jest dopiero szczyt hipokryzji, składać wniosek o usunięcie z partii za plecami i jednocześnie namawiać do zostania w klubie radnych, bo potrzebne są ręce do głosowania.

Wspomniał pan, że te zarzuty, wniosek i wypuszczenie informacji do mediów było zemstą. To bardzo mocne słowa…

-To typowa zemsta za to, że się dostałem. Byli ludzie wyżej ode mnie na liście, którzy byli pewni, wręcz przygotowani do tego, że radnymi zostaną. Jedna z tych osób spotkała się ze mną przed wyborami i próbowała przekonać, abym nie robił kampanii w całym okręgu wyborczym, ale tylko na jednym osiedlu. To był Jacek Trochimowicz, nr 2 na liście, pewniak, który na plakatach występował razem z Borysem Budką. Co do mediów, te artykuły były pisane na polityczne zamówienie, nawet pozwałem jednego redaktora za kłamliwe oszczerstwa, ale pozew został odrzucony, ponieważ… nie mogłem uzyskać jego numeru pesel.

Nie ma pan sobie nic do zarzucenia?

-Czuję się ofiarą tego wszystkiego. Inaczej wyobrażałem sobie politykę, dla mnie to działanie społeczne i pomaganie ludziom, a nie gierki. Takie typowe zagrania pod publikę i niszczenia drugiej osoby. Byłem ideowy i dalej jestem ideowcem tyle tylko, że zderzyłem się z murem politycznym. Chcę dalej działać społecznie, ale nie z takimi ludźmi. Nie z ludźmi bez honoru. Teraz chce przede wszystkim działać społecznie i pomagać ludziom. Chcę założyć stowarzyszenie, które będzie pomagało osobom bezdomnym. Chcę zorganizować bezpłatne porady prawne na terenie Gliwic. Przede wszystkim jestem społecznikiem. Chcę działać dla ludzi.

Mówi pan o ideowości, a pomimo młodego wieku jest już w czwartej partii, czy to nie konformizm?

-Byłem tylko w dwóch partiach, wcześniej w PO teraz w SLD. Zainteresował mnie Kukiz wchodzący na scenę poli- tyczną więc byłem na jakimś spotkaniu informacyjnym, z Korwinem się znam więc kiedy był na wiecu w Gliwicach, ktoś nas zobaczył razem i od razu poszła plotka w miasto. Zawsze miałem lewicowe poglądy, w PO też byłem w tym skrzydle, wiec przejście do SLD nie było żadną zmianą poglądów.

Obiecywał pan przekazywać dietę radnego na cele charytatywne, ale z tego co wiem nie robi pan tego.

-Chciałem zarejestrować fundację ale formalności trwały długo a dziennikarze już zdążyli to wykorzystać pisząc, że Hodura obiecał a nie daje, w związku z tym zacząłem wspierać organizację mojego kolegi Stowarzyszenie na rzecz Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie „Nadzieja”. Ja mam szczerze lewicowe poglądy i uważam, że słabszym trzeba pomagać.

Z Patrykiem Hodurą rozmawiał Marek Morawiak

client-image
client-image
client-image
client-image

Podobne artykuły

Ulubiony Portal Gliwiczan

103,911FaniLubię
14,799ObserwującyObserwuj
1,138ObserwującyObserwuj

Inne artykuły