Pamiętacie jeszcze, jak Ruch Chorzów korzystał z naszej, gliwickiej, gościnności? Przez większą część 2023 roku występował w roli gospodarza na Stadionie Miejskim w Gliwicach. Fatalny stan techniczny obiektu przy ul. Cichej uniemożliwiał rozgrywanie meczów na własnym terenie, a tułaczka klubu trwa nieprzerwanie od trzech lat. Obecnie Niebiescy swoje spotkania rozgrywają na Stadionie Śląskim.
Wspólne korzystanie z obiektu stworzyło szansę na zacieśnienie relacji między klubami, jednak doszło między nimi do spięcia. Poszło – jak to często bywa – o pieniądze. Podczas meczu, który przypieczętował awans Ruchu do Ekstraklasy, kibice chorzowskiego zespołu odpalili race, uszkadzając część band LED na stadionie. Piast, jeszcze za kadencji prezesa Grzegorza Bednarskiego, domagał się odszkodowania w wysokości blisko miliona złotych.
„Próbowaliśmy się dogadać”
Choć nikt nie lubi przegrywać, ta sprawa nie jest tak jednoznaczna, jak mogłoby się wydawać. Kluczową kwestią pozostaje wycena szkody – bo to właśnie o nią w istocie toczył się spór. Klub deklaruje, że zarząd Ruchu nie uchylał się od odpowiedzialności i wyraził chęć polubownego załatwienia sprawy.
Podczas spotkania z GKS Tychy w czerwcu 2023 roku Ruch zapewnił sobie awans do Ekstraklasy, a świętujący kibice odpalili race, niszcząc osiem z ponad dwustu metrów band LED okalających boisko Piasta. Klub z Chorzowa deklarował chęć naprawy szkody i próbował dojść do porozumienia z gospodarzem obiektu.
– Z uwagi na wiek tego systemu band, długo trwały poszukiwania osób bądź firm, które podjęłyby się próby naprawy. Następnie zniszczenia wycenił likwidator szkody z ramienia ubezpieczyciela i dokładnie taką kwotę zaproponowaliśmy. Te wszystkie procedury i rozmowy przeciągały się, dlatego zachowaliśmy się honorowo i przez całą rundę jesienną opłacaliśmy Piastowi wynajem band LED-owych na domowe spotkania. To wszystko pokazuje, że chcieliśmy się dogadać i załatwić tę sprawę polubownie. Nasze kolejne propozycje były jednak odrzucane – oświadczył Ruch na łamach Dziennika Zachodniego.
Piast zażądał niemal miliona złotych
– Oczywiście w takich przypadkach nie ma mowy o najprostszej matematyce (metr sportowego LED kosztuje kilka tysięcy złotych), bo dochodzi sporo innych czynników, ale jednak pewne porównanie nasuwa się samo. Niespełna dwa lata temu Widzew Łódź wystawił GKS-owi Tychy rachunek za zniszczenia […]. Opiewał on na około 100.000 zł za zdewastowanie instalacji elektrycznej, krzesełek, toalet i punktu cateringowego, co oznaczało zamknięcie tej części trybun na kolejne mecze. Także w tym przypadku wezwany klub odwołał się od pierwotnej wyceny. Po miesiącach korowodów Piłkarski Sąd Polubowny przy PZPN nakazał śląskiemu pierwszoligowcowi wypłatę niespełna 60.000 zł, wliczając w to koszty procesu – wyliczał Rafał Musioł na łamach Gol24.
Mimo wielomiesięcznych rozmów kluby nie doszły do porozumienia. Piast postanowił złożyć pozew do Piłkarskiego Sądu Polubownego przy PZPN. Sprawę jednak przegrał. Trudno się temu dziwić – według strony chorzowskiej, roszczenia Piasta były nie tylko wygórowane, ale i nierealne. Żądana kwota miała być czterokrotnie wyższa niż realna wartość przestarzałego systemu LED. Piast Gliwice domagał się od Ruchu Chorzów zapłaty dokładnie 927.110,81 zł wraz z odsetkami ustawowymi za opóźnienie wypłaty.
W ostatnich dniach zapadł wyrok. Piłkarski Sąd Polubowny przy PZPN oddalił w całości powództwo Piasta Gliwice przeciwko Ruchowi Chorzów.
Jak wynika z orzeczenia, sąd podzielił argumentację chorzowskiego klubu – roszczenie uznano za bezzasadne. Szkody dotyczyły bowiem niecałych 5 procent z ponad 200-metrowego systemu. Co więcej, Piast nie był właścicielem uszkodzonych band, a jedynie ich dzierżawcą. Jak wskazano w uzasadnieniu, klub nie poniósł bezpośredniej straty, która uszczupliłaby jego majątek.
Warto dodać, że orzeczenie Sądu Polubownego przy PZPN nie jest prawomocne, a Piast może się od niego odwołać.