Zygmunt Frankiewicz: „Teraz nikt się nawet nie odważy przyznać, że kiedyś tak mówił….”

Rozmowa z prezydentem Zygmuntem Frankiewiczem o problemach gliwickich szpitali, stadionowych chuliganach, sytuacji politycznej i zbliżających się wyborach

 
Nie sposób nie zacząć od szpitali, to już jakaś czarna seria: najpierw szpital nr 4, teraz Vito-Med przy Radiowej, z czego wynikają problemy placówek w Gliwicach? 
-W ostatnim czasie wróciła okulistyka, mam nadzieję, że będzie wreszcie obiecana i podpisana dawno temu kardiologia. Radiowa musi mieć swój kontrakt i to na całość usług. O to musimy walczyć i nie wolno nam zrezygnować. To jest kompletnie nieuzasadniona, niezrozumiała sytuacja.
Co prezydent może zrobić w tej sytuacji? Zgodnie zustawami o samorządzie gminnym i zapewnieniu podstawowej opieki zdrowotnej, to właśnie na samorządzie spoczywa odpowiedzialność za szpitale. 
-Nie, dlatego że finansowanie ochrony zdrowia jest po stronie NFZ – i tutaj powtórzę coś, co mówiłem na konferencji – mieszkańcy całej Polski, w tym Gliwic płacą ogromne pieniądze na NFZ, gliwi- czanie płacą szczególnie dużo dlatego, że mamy niskie bezrobocie i wysokie płace, a w zamian dostajemy gorszą ochronę zdrowia. Porównajmy zabezpieczenie internistyczne Gliwic w stosunku na przykład do powiatu gliwickiego. Wychodzi na to, że powiat, który jest prawie dwukrotnie mniejszy, ma dwa razy więcej miejsc internistycznych. Gdzie tu jakaś analiza, gdzie tu jakaś mapa?
Z czego to może wynikać? Rzeczywiście jest to kuriozalna sytuacja i taka ciężka w sposób logiczny do wytłumaczenia, więc – nie chciałbym snuć teorii spiskowych – ale może służba zdrowia,to taki przedwyborczy kij do bicia samorządowców? 
-Ja wręcz nie chcę sobie tego wyobrażać. Sugerowalibyśmy wtedy, że grając zdrowiem i życiem jakiejś społeczności, załatwia się interesy polityczne. Przecież to jest zbrodnia, więc nie podejrzewam nikogo, że chce do takiej zbrodni przykładać rękę. Jak jest rzeczywiście, nie wiem.
 
Więc z jakiego powodu Gliwice otrzymują od NFZ tak niskie środki?
– Rozmawiałem kilka razy na ten temat z szefostwem NFZ, wielokrotnie pisałem i do NFZ i do ministerstwa, właściwie bez żadnej reakcji. Teraz doszło do sytuacji podbramkowej, której kompletnie nie rozumiem – w piśmie, które otrzymaliśmy podano argument, że Gliwice są zabezpieczone. Jeżeli przy połowie tego, co przypada średnio na 10 tysięcy mieszkańców w województwie, Gliwice są zabezpieczone, to znaczy, że w województwie śląskim jest dwukrotny nadmiar łóżek. To jest prosty i jakże absurdalny wniosek.
 Te problemy z finansowaniem to nie jest kwestia ostatnich dwóch lat, jak się niedawno okazało, Gliwice od dawna dostawały bardzo mało pieniędzy… 
-To prawda, myśmy zastali fatalną sytuację, czyli niedofinansowanie służby zdrowia, szczególnie w szpitalach. Potwierdzał to obecny szef oddziału NFZ i czyni starania, żeby te dysproporcje zmniejszyć. I mam nadzieję, że w ramach tych starań sytuacja Radiowej też zmieni się na korzyść.
 
Żeby podsumować już kwestię szpitali i w możliwie najprostszy sposób wytłumaczyć, jak to powinno funkcjonować: miasto ma stworzyć warunki do zapewnienia opieki zdrowotnej, czyli jak w przypadku Gliwic stworzyć miejską spółkę zarządzającą szpitalem,ale bieżącą działalność,czyli pieniądze na sprzęt i leczenie zapewnia NFZ? 
-Można tak powiedzieć, przy czym tak to powinno być w prawie skonstruowane, niestety jakość tego prawa jest tak marna, że to jest taka powiedziałbym korzystna interpretacja tego, co tam jest zapisane, dlatego że to jest nieczytelne, niespójne i każdy to czyta trochę inaczej, ale filozofia powinna być taka, jak pan redaktor przedstawił.
Może dlatego, że te szpitale nazywają się miejskie, za wszystkie problemy pacjenci obwiniają miasto?
– Ja myślę, że mamy jeszcze trochę w głowach pozostałości myślenia PRL-owskiego. Tego nikt na co dzień nie śledzi, ale pracownicy urzędu widzą, z jakimi rzeczami zwracają się do nas ludzie, o co nas oskarżają i można powiedzieć, że to jest trochę takie traktowanie prezydenta miasta, jak kiedyś pierwszego sekretarza, który mógł wszystko. Nie miał formalnie żadnych kompetencji, ale na telefon za- łatwiał mieszkanie, mięso w sklepie, żłobek, przedszkole, po prostu wszystko.Państwo teraz inaczej działa. Myślę, że zdecydowanie lepiej niż kiedyś. I przynajmniej chciałbym w to wierzyć, że jest państwem prawa, czyli każdy ma swoje uprawnienia i w ich granicach działa. W kompetencjach prezydenta wielu z tych rzeczy, oczekiwanych przez mieszkańców, nie ma. W tym między innymi i tych związanych z ochroną zdrowia.
 
To też nie jest do końca tak, przecież stworzono gminom możliwość dotowania służby zdrowia przez samorząd. 
-Zarówno poprzednie, jak i obecny rząd nie radzą sobie z wieloma problemami, decentralizują je, czyli spychają na samorząd rozwiązywanie rzeczy, które od bardzo dawna są nierozwiązywalne, w tym właśnie ochrona zdrowia. Tak, stworzono taką „możliwość”, czyli obciążono samorząd spłacaniem długów szpitali, które są niedofinansowane przez NFZ. Pozostawiono gminom tylko taki wybór: albo zlikwidować, albo sfinansować deficyt z miejskich pieniędzy. To jest takie zabijanie samorządu, dlatego że skala zadania, jaką jest ochrona zdrowia, jest tak gigantyczna, że nie ma możliwości, żeby ten deficyt uzupełniał samorząd. Gminy, jeżeliby zostały przymuszone do pełnego wyrównywania tych braków, to po prostu przestałyby się rozwijać, dlatego, że skasują wszelkie swoje nadwyżki finansowe.
Tutaj pojawia się nieśmiertelny argument „mamy 300 milionów na halę, a nie mamy na szpitale”… 
-Przypomina mi to argument, który był używany w 2002 roku na temat finansowania infrastruktury Strefy – przypomnę go, bo był bardzo nośny – mianowicie, biedne miasto – wtedy to jeszcze było biedne miasto – wydaje ogromne pieniądze, żeby bogaci, zachodni kapitaliści mogli zarabiać u nas pieniądze. Teraz nikt się nawet nie odważy przyznać, że kiedyś tak mówił. Dzisiaj, w jeden rok, przychody z samego tylko podatku od nieruchomości ze Strefy są równe połowie wszystkich poniesionych przez miasto kosztów.
Z halą jest podobnie? To nie pomnik pychy, jak twierdzą złośliwi, a pomysł na impuls rozwojowy? 
-Teraz, kiedy hala jest gotowa, kiedy są przygotowania do jej otwarcia, jeszcze nie można tego udowodnić, ale już widać tendencję. Mogę z pełnym przekonaniem powiedzieć, że to założenie ma wielką szansę na spełnienie się. To znaczy, że my ten impuls rozwojowy możemy dzięki tej hali uzyskać. Jeszcze wspomnę o czymś takim, że myśmy inwestowali nieprawdopodobnie duże pieniądze, to były miliardy złotych w okresie, kiedy tych inwestycji było w Polsce bardzo mało. Dzięki temu hala i DTŚ-ka kosztowały nas mniej więcej połowę z tego, co by kosztowały teraz. Nie mówiąc o tym, że trudno znaleźć jest wykonawców, więc to są wyjątkowo tanie inwestycje, jak na skalę tego przedsięw- zięcia. Nic lepszego nas nie mogło spotkać, a porozmawiamy o hali, mam nadzieję, że będę miał taką możliwość za parę lat i wtedy zweryfikujemy czy to był dobry, czy zły pomysł.
 
Kolejny gorący temat ostatnich tygodni, Piast Gliwice i to, co wydarzyło się podczas meczu z Górnikiem. Mocne reakcje, mocne słowa w oświadczeniach, wszyscy martwią się o stracone punkty, kibice,którzy dotychczas zapełniali stadion w połowie, a teraz będzie ich jeszcze mniej – i co dalej?
-Ostatnie wydarzenia to jest przyczynek do poważnej dyskusji, pewnego otrzeźwienia i zmiany sposobu postępowania wielu stron. Zamierzam przypilnować tego, co napisałem w oświadczeniu i doprowadzić do nowej jakości w tym względzie. To nie jest przypadek, że teraz kibice stali się agresywni na stadionie, proszę zwrócić uwagę, że to jest pierwszy tego typu wyczyn od chwili, gdy został wybudowany nowy stadion. Podobne zjawiska – takiej zwiększonej agresywności, czy pewności siebie kiboli można obserwować w wielu miejs- cach Polski – to jest pewien trend ogólny. Media kojarzą to z pewnym przyzwoleniem, to znaczy takim potraktowaniem, jak partnera ludzi, którzy na to nie zasługują. Podkreślam, że środowisko kibolskie w Gliwicach wcale nie jest takie silne. Na pewno nie tak, jak w innych miastach, więc powinniśmy sobie z tym stosunkowo łatwo poradzić.
Priorytetem powinno być napełnienie stadionu,ale to będzie możliwe, dopiero kiedy piłka nożna będzie się kojarzyć z rodzinną imprezą, sportowym piknikiem, gdzie każdy czuje się bezpiecznie. 
-W sytuacji, gdy z tak zwanego młyna są wykrzykiwane wulgaryzmy, to nie ma szans na osiągnięcie tego celu. To nie jest tylko kwestia tego ekscesu, wtargnięcia na murawę i przerwania meczu, zniszczenia mienia, to jest coś, co tam jest obecne na każdym meczu – wykrzykiwanie chamskich, wulgarnych haseł. Dlatego uważam, że należy się z tym po prostu rozprawić. Rozmawiałem z policją, rozmawiałem z prezesem klubu, każdy będzie robił swoje i przyzwolenia dla takich zachowań nie będzie. Albo się przyjmuje reguły gry i wtedy zapraszamy wszystkich, albo to niektórych trzeba będzie wyeliminować.
Ma pan świadomość, że tzw. kibole to nie jest tylko grupka nastolatków krzyczących na stadionie, to są często zorganizowane grupy, działające głównie poza boiskiem? 
-Ależ oczywiście, tym bardziej uważam, że należy się z nimi rozprawić. To środowisko nie może być zapleczem dla bandytów, ponieważ będziemy mieli większe problemy z bezpieczeństwem w mieście. Chyba nikt nie ma co do tego wątpliwości. My będziemy robili swoje, klub będzie robił swoje, policja będzie robiła swoje. Miasto w oczywisty sposóbjest zainteresowane rozwiązaniem pro- blemu.
Na zakończenie polityka-zbliżają się wybory samorządowe – w Zabrzu PO, SLD i Nowo- czesna podpisały deklarację współpracy, możliwe, że wystawią wspólne listy i jednego kandydata na prezydenta miasta.W Gliwicach mówi się o zbliżeniu Zygmunta Frankiewicza z PO. Jak to naprawdę wygląda? 
-Zdania na temat działania Platformy w ogóle nie zmieniłem.I wszystko, co kiedyś mówiłem, mogę teraz powtórzyć. Krytykowałem Donalda Tuska i dalej mam krytyczny stosunek do jego rządów. Żałuję, że w Platformie nie ma, po zmianie władzy, odcięcia się od tego.To by bardzo pomogło. Platforma gliwicka, szczególnie ta reprezentowana w radzie, to jest dla mnie w ogóle niepoważny zestaw ludzi. Działania pod publiczkę, chwilowe, nieracjonalne, nielogiczne, często szkodliwe dla samej Platformy. Niezrozumiałe. Nie dotyczy to wszystkich radnych Platformy, ale żeby było o czym rozmawiać z tymi ludźmi, to musieliby kompletnie zmienić swoje podejście, bo to jest taka czysta destrukcja. W tej chwili nie ma tam żadnego pomysłu, nie ma nic konstruktywnego, jest tylko robienie zadymy.
Platforma zdaje się podzielona w ocenie Zygmunta Frankiewicza. Część działaczy chciałaby zbliżenia, zwłaszcza w sytuacji, gdy PO grozi przegrana w wyborach samo- rządowych z PiS.
-Ja nie chcę naprawiać gliwickiej Platformy, to nie moje zmartwienie. Jeżeli już, to mogę rozmawiać na temat ważniejszy – i dla gliwiczan i dla Polski, to znaczy, pewnej alternatywy dla tego bipolarnego, szkodliwego dla Polski układu PO-PiS, bo tak jak odnosiłem się krytycznie do rządów Platformy, tak teraz publicznie krytykuje wiele działań PiS.
 Ostatnio, kiedy rozmawialiśmy, mówił pan, że PiS nie wszystko robi źle…
-Nie, wiele pomysłów, które tam się rodzą, a nawet są realizowane, jest oczekiwa- nych, wręcz koniecznych. Na szczęście te zmiany się odbywają. Niestety, często poziom legislacji jest fatalny, tam jest mnóstwo niekompetencji i to krytykuję, a także większość, działań politycznych, bo ten sposób, te metody działania są dla mnie nie do przyjęcia. Nie można wszystkiego krytykować i to po żadnej ze stron, dlatego, że życie nie jest czarno-białe. Jak coś dobre, to należy pochwalić, a jak złe to skrytykować, tak staram się postępować, ale uważam, że sprawy Polski idą w złym kierunku. Skoro przez większość swojego życia pracowałem w samorządzie i mam swoje doświadczenie, to trudno mi spokojnie patrzeć, jak wiele spraw jest niszczonych. Dlatego angażuje się również w łagodzenie napięć, rozwiązywanie problemów, poprawianie złych ustaw.
Jest pan przewodniczącym Związku Miast Polskich oraz członkiem Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego, bierze pan udział w tworzeniu prawa. jak wygląda współpraca z rządem? 
-Poświęcam temu teraz bardzo dużo czasu, te sztandarowe ustawy były przez nas, przez samorząd w bardzo dużym stopniu kształtowane, wprowadzaliśmy wiele zmian do projektów. Mogę powiedzieć, że wbrew temu co widać w przekazach medialnych, to 90% spraw przychodzi jako uzgodnione. I co więcej, powiem, że rząd przyjmuje – mogę nawet podejrzewać, że z pewną wdzięcznością – wiele naszych uwag i wdraża je. Kłócimy się w niektórych sprawach, które mają charakter polityczny.
Obawia się pan o to, jak zostaną przeprowadzone te wybory samorządowe? 
-Zagrożenie jest bardzo poważne, czas mija, a nie widać ruchów naprawczych. Poseł Andrzej Maciejewski, z ugrupowania Kukiz’15, przewodniczący sejmowej komisji samorządu terytorialnego na niedawnym zgromadzeniu ZMP, powiedział, że według nowego kodeksu, przeprowadzenie wyborów jesienią tego roku jest nierealne. Faktycznie, bez zmian, w ogóle nie ma szans na przeprowadzenie wyborów. Pierwszą, której trzeba dokonać, to jest kilkukrotne zwiększenie środków finansowych, dlatego że przy tych pieniądzach w ogóle mowy nie ma, żeby to się dało zrobić. Ordynacja została tak zmieniona, że wszystko jest droższe, podwójne komisje, kamery itd.
Sygnalizował pan wcześniej,że największym zagrożeniem będzie znalezienie urzędników wyborczych… 
-Przypomnę, że ta zmiana prawa była dokonywana w trybie poselskim, czyli ona praktycznie nie była konsultowana. Nie była w ogóle na forum komisji wspólnej, czyli rzecz, która dotyczy samorządów w tak dramatyczny sposób, bo to nie jest tylko kodeks, to są zmiany w ustawach samorządowych, w ogóle nie była z samorządem konsultowana. Ostrzegałem wtedy, że nie znajdziemy, a przynajmniej bardzo trudno będzie znaleźć urzędników wybor- czych. Jeżeli tych ludzi nie będzie, to wyborów też nie będzie. Więc ktoś kogoś znajdzie, tylko że ci ludzie nie będą kom- petentni. Przeprowadzenie wyborów jest ogromną i bardzo trudną operacją itrzeba wyspecjalizowanych, doświadczonych ludzi, żeby sobie z tym poradzili. Jeżeli się z łapanki zbierze ludzi, którzy będą za to odpowiedzialni, będą podejmowali tam decyzje, no to trudno liczyć na to, że to będą sprawnie przeprowadzone wybory.
Kto będzie kandydatem na prezydenta Gliwic z Koalicji dla Gliwic… Zygmunta Frankiewicza? 
-(śmiech) Pan redaktor dowie się, gdy tylko zostanie to ogłoszone.
Z Zygmuntem Frankiewiczem rozmawiał Marek Morawiak
Fot: Justyna Rogatko

client-image
client-image
client-image
client-image

Podobne artykuły

Ulubiony Portal Gliwiczan

103,911FaniLubię
14,799ObserwującyObserwuj
1,138ObserwującyObserwuj

Inne artykuły