Kandydat PiS może wygrać? Musi udawać, że nie jest z PiS

Premier Mateusz Morawiecki lubi trzymać gliwiczan w niepewności. Najpierw, przez ponad tydzień pozostawił miasto bez władzy wykonawczej zwlekając ze wskazaniem tzw. komisarza, który miał przejąć kompetencje prezydenta, teraz robi podobnie z rozporządzeniem wyznaczającym termin wyborów.

Choć od 13 października minęły już ponad 3 tygodnie premier nie śpieszy się z podpisaniem stosownego dokumentu. Najprawdopodobniej wskaże najgorszy z terminów – 5 stycznia – końcówkę długiego weekendu, kiedy spora część gliwiczan będzie poza miastem. Mówi się, że jest to celowe działania mające obniżyć frekwencję a tym samym zwiększyć szanse kandydata PiS.

Kandydatów na tę chwilę mamy już pięciu: Adam Neumann – popierany przez Koalicję dla Gliwic Zygmunta Frankiewicza, Kajetan Gornig – były radny PO, który chce wystartować z własnego komitetu, Marek Widuch – były radny i poseł SLD i Patryk Hodura – także były radny. Piąty to kandydat PiS, którego nazwiska jeszcze nie ujawniono, ale z pewnością będzie to wyznaczony przez premiera na p.o. prezydenta Janusz Moszyński – należący przed laty do Platformy Obywatelskiej, były marszałek województwa. To najprawdopodobniej pomiędzy Neumannem a Moszyńskim rozegra się bitwa o Gliwice. Z trójki Gornig, Widuch, Hodura ten pierwszy zdaje się być najpoważniejszym kandydatem i może zebrać niemałe poparcie, ale raczej dalekie od wejścia do drugiej tury.

Czy w mieście od zawsze uważanym za bastion liberałów, mieście akademickim, z niskim bezrobociem i względnie wysokimi zarobkami ma szanse wygrać kandydat PiS?

Skupmy się najpierw na wyborczej arytmetyce. Z tej wynika, że zsumowane elektoraty Zygmunta Frankiewicza, Koalicji Obywatelskiej i Sojuszu Lewicy Demokratycznej dają kandydatowi Frankiewicza pewne zwycięstwo jeszcze w pierwszej turze. Wyniki ostatnich wyborów parlamentarnych, europejskich i samorządowych pokazują, że PiS w Gliwicach może liczyć na poparcie rzędu 25-30 procent.

Czy w związku z tym zwycięstwo kandydata PiS nie jest możliwe? Nic bardziej mylnego! Przypomnijmy, słynny już wywiad Tomasza Lisa z Adamem Michnikiem z 2005 roku, kiedy to naczelny Gazety Wyborczej mówił „Komorowski po pijanemu, na pasach, musiałby przejechać niepełnosprawną zakonnicę w ciąży, żeby nie być prezydentem”. Sondaże dawały wtedy starającemu się o reelekcję Komorowskiemu ponad 70% poparcia. Wygrał Andrzej Duda.

Obsadzenie bezpartyjnego Moszyńskiego, w dodatku byłego zastępcy Frankiewicza, na stanowisku pełniącego obowiązki prezydenta, to majstersztyk w wykonaniu wojewody Wieczorka. Najwyraźniej, po doświadczeniach własnych (otrzymał 14,57% głosów startując na prezydenta w 2014 roku) ale też Jarosława Gonciarza (19.42% w 2018 roku) zrozumiał, że osoba będąca członkiem PiS nie ma w Gliwicach szans na zwycięstwo.

Teraz będzie trzeba tylko ukryć partyjne poparcie, co konsekwentnie robi Moszyński, w każdym wywiadzie podkreślając, że jest bezpartyjny. Wielu, słabiej poinformowanych wyborców może się też nie zorientować, który były wiceprezydent to TEN były wiceprezydent i zagłosować zamiast na Neumanna to na Moszyńskiego.

Gornig, Widuch i Hodura nie będą raczej liczyć się w ostatecznej rozgrywce ale mogą odebrać głosy Neumannowi zbliżając tym samym PiS do drugiej tury. Wtedy możliwe będzie wszystko.

Adam Neumann, choć z poparciem Frankiewicza… Frankiewiczem nie jest. Był przez lata jego zastępcą, jest uznanym samorządowcem i z powodzeniem wspierał prezydenta w pracy na rzecz rozwoju miasta, ale jego rozpoznawalność wśród wyborców jest póki co niewielka. Znacznie mniejsza nawet niż Marka Widucha, którego twarz gliwiczanie na bilbordach widzieli już wielokrotnie.

Janusz Moszyński ma ułatwione zadanie. Jako pełniący obowiązki prezydenta ma możliwość „bywania” i „przecinania wstęg”. W rękach ma też urzędowe media, gdzie coraz częściej jego twarz jest ilustracją do pojawiających się tam informacji. Będzie miał też dostęp do pieniędzy Prawa i Sprawiedliwości, których partia z pewnością nie pożałuje, licząc na zdobycie władzy w Gliwicach.

Neumann z pewnością będzie podkreślał jak bardzo na plus zmieniły się Gliwice, gdy zarządzał nimi wraz z Frankiewiczem. Jest kontynuatorem tej drogi, ewentualnie z niewielkimi korektami kursu i własnymi pomysłami.

Będzie się przedstawiał jako bezpartyjny i niezależny strażnik tego co zostało dotychczas osiągnięte, a co może zostać zaprzepaszczone pod rządami PiS. Problem w tym, że taki sami kurs obierze kandydat PiS – jeśli będzie nim Moszyński – też od lat nie jest członkiem żadnej partii (choć należał do znienawidzonych przez PiS Kongresu Liberalno-Demokratycznego, Unii Wolności i Platformy Obywatelskiej), przed lat był zastępcą Frankiewicza i również miał swój wkład w rozwój miasta.

Reasumując: Kandydat PiS ma szansę wygrać tylko jeśli będzie wszędzie podkreślał, że nie jest kandydatem PiS. Kandydat Frankiewicza ma szansę wygrać tylko jeśli będzie wszędzie podkreślał, że jest kandydatem Frankiewicza. Ten pierwszy będzie miał trudniej – musi wyborców trochę „oszukać”, ten drugi dużo łatwiej – musi mówić prawdę.

client-image
client-image
client-image
client-image

Podobne artykuły

Ulubiony Portal Gliwiczan

103,911FaniLubię
14,799ObserwującyObserwuj
1,138ObserwującyObserwuj

Inne artykuły