Straż Miejska nie cieszy się najlepszą renomą wśród służb mundurowych. Mimo, że funkcjonariusze robią wiele dobrego (swoją drogą, na radiowozach widnieje napis „Jesteśmy, aby pomagać”), ich wizerunek jest jaki jest.
Wynika to prawdopodobnie z tego, że lwią część swojej pracy jednostka opiera na walczeniu z przewinieniami związanymi z nieprzepisowym parkowaniem. Kto lubi dostawać mandaty? Ręka w górę. Nie pomagają akcje ocieplające wizerunek, a straż boryka się z obywatelami, którzy swoje oburzenie demonstrują. Czasem w zbyt dosadny sposób.
– Około 13:00, podczas rutynowych czynności na ulicy Czajki (dzielnica Sikornik, rejon 4) zaczepił nas mężczyzna, który kwestionował, to co robimy. Staramy się być przyjaźnie nastawieni, więc podjęliśmy próbę wytłumaczenia, co robimy i dlaczego – relacjonują funkcjonariusze Straży Miejskiej w Gliwicach.
Chęć wyrażenia dezaprobaty w stosunku do strażników można zrozumieć, natomiast wszystkich nas obowiązują pewne zasady, choćby kultury osobistej.
– Nasz „rozmówca” nie akceptował naszych argumentów, w dodatku zaczął krzyczeć, używając słów powszechnie uznawanych za wulgarne – dodają strażnicy.
Finał tej historii był prosty do przewidzenia:
– Ponieważ jego zachowanie zwracało uwagę oburzonych przechodniów, mężczyzna został ukarany mandatem karnym – tłumaczy SM.